Info

Suma podjazdów to 5820 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Maj8 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 4
- 2014, Marzec10 - 2
Marzec, 2014
Dystans całkowity: | 636.00 km (w terenie 238.00 km; 37.42%) |
Czas w ruchu: | 34:00 |
Średnia prędkość: | 18.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 136 (77 %) |
Suma kalorii: | 8745 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 63.60 km i 3h 24m |
Więcej statystyk |
- DST 34.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:53
- VAVG 18.05km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 131 ( 74%)
- HRavg 108 ( 61%)
- Kalorie 830kcal
- Sprzęt Górski
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerkiem wzdłuż Wisły
Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim - Brzezinka - Wola - Jedlina - Bieruń - Oświęcim.
- DST 60.00km
- Teren 40.00km
- Czas 03:22
- VAVG 17.82km/h
- VMAX 33.40km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
Na spotkanie grupy wyjazdowej do Dworku Pod Jemiołą
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim - Wola - Ćwiklice - Miedźna - "Dworek Pod Jemiołą" - Miedźna - Ćwiklice - Wola - Oświęcim.
- DST 70.00km
- Czas 03:30
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 22.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
Do/z pracy w marcu
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0
Tutaj jest wpisywana suma kilometrów jakie pokonuję miesięcznie w związku z pracą. Dane będą wpisywane w datą ostatniego dnia danego miesiąca.
- DST 57.00km
- Czas 03:16
- VAVG 17.45km/h
- VMAX 39.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
TTR Cyklista - Oświęcim-Brzeszcze-Witkowice-Nidek-Osiek-Grojec-Oświęcim
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim - Brzeszcze - Zasole Bielańskie - Bielany - Malec - Witkowice - Nidek - Głębowice - Osiek - Grojec - Oświęcim.
Zaczynamy zbiórką:
i jedziemy:
Wzdłuż pól:
Na których rozpoczęły się już prace:
Finisz na szczycie:
a potem odpoczynek i nagroda w barze:
- DST 43.00km
- Teren 40.00km
- Czas 02:06
- VAVG 20.48km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 167 ( 95%)
- HRavg 136 ( 77%)
- Kalorie 2015kcal
- Sprzęt Górski
- Aktywność Jazda na rowerze
Lasami i polami na płudnie od Oświęcimia
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim - Grojec (wzdłuż stawów) - Puściny - Grojec - Tarniówka - Zasole - Jawiszowice - Brzeszcze - Rajsko - Oświęcim.
Obudziłem się rano z silnym postanowieniem pojechania gdzieś na "góralu". Spojrzałem w okno. Pogoda nie nastrajała do wyjazdu. Mgła, wilgoć, pochmurnie. Zjadłem śniadanie, ale motywacja nie zwiększyła się. Postanowiłem, że jednak pojadę. Ubrałem się i nadal bez specjalnego entuzjazmu, wyjechałem. Skierowałem się na Porębę Wielką i tam skręciłem w gruntową drogę:
pomiędzy stawami hodowlanymi:
Mgła nie ustępowała. Gruntowa droga zmieniła się w ścieżkę:
którą przedarłem się do kolejnej drogi gruntowej. Niestety, dla odmiany, błotnistej:
Po chwili wyjechałem z lasu pomiędzy pola grojeckie. Na polach rozpoczęły się już prace polowe. Podobnie jak i w sadach, których w okolicy jest dosyć dużo, jak na przykład w widocznym w oddali, po lewej stronie:
Droga polna zaprowadziła mnie do drogi głównej w Grojcu, z której odbiłem w prawo na Puściny, a właściwie w ulicę Puściny. Pod koniec pierwszego podjazdu stoi stary, opuszczony dom. Pamiętam jak jeszcze był zamieszkany. Niestety teraz popadł w ruinę i straszy wyglądem. Szkoda że takie zabytki stoją i niszczeją. Tym bardziej że miejsce do mieszczanie jest piękne:
Kilka podjazdów, zjazdów i w oddali zamajaczyła we mgle, przepompownia wody:
Jak już pisałem wcześniej, w okolicy jest dużo sadów owocowych. Kolejne mijałem w rejonie przepompowni:
Od sadów, piękną szutrówką, dotarłem do Grojeckiej Góry:
Skąd główną drogą (Oświęcim-Kęty) dojechałem do Tarniówki, gdzie skręciłem w prawo, w kierunku na Jawiszowice. Następnie niebieskim szlakiem pokluczyłem po tamtejszych lasach:
i poprzez Jawiszowice, dotarłem do Brzeszcz:
Kierując się na Rajsko, minąłem osiedle familoków (tak to się chyba nazywa) przy kopalni w Brzeszczach. Część jest już odnowiona i wygląda bardzo ładnie. Podobają mi się takie osiedla:
W końcu słońce wyszło już zdecydowanie zza chmur. Boczną uliczką jechałem do Rajska:
gdzie minąłem kościół:
i zabytkowy zameczek, gdzie kiedyś mieścił się zakład psychiatryczny
(nie wiem czy nie jest tak do dziś):
Dalej już główną drogą pojechałem do Oświęcimia. Przy obozie, po wale przy Sole, poprowadzono ścieżkę rowerową. Generalnie nie ma tam oznakowania mówiącego że jest to ścieżka rowerowa, ale zawsze z niej korzystam. Jest bardzo bezpiecznie. Ze ścieżki korzystają również piesi, rolkarze i biegacze, ale dla wszystkich starcza miejsca. Żeby tak wszędzie robić podobne ścieżki...
Niestety ścieżka kończy się przy moście i dalej już nie jest tak różowo. Pozostaje jazda też niby ścieżką rowerową, ale nie jest już tak komfortowo jak wzdłuż Soły. Po wjeździe na most ścieżka się kończy a przy zjeździe znowu zaczyna. Co ciekawe, przed mostem stoi znak odwołujący ścieżkę rowerową jaki pieszą. Tak że po moście przebiega... coś z zakazem ruchu pieszych i rowerzystów :-)
Ja zrezygnowałem z jazdy przez most i pojechałem prosto przez rondo, w kierunku kładki dla pieszych i rowerzystów, przy zamku. Kładka przebiega nad rzeką Sołą:
Z kładki przez Stare Miasto dojechałem do domu.
Wyjazd zapowiadał się mało ciekawie ze względu na pogodę rano, ale właściwie zaliczam go do udanych. Długość nie poraża, ale było fajnie.
- DST 38.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:42
- VAVG 14.07km/h
- VMAX 28.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
TTR Cyklista - Oświęcim-Dwory-Bobrek-Chełmek-Chełm Śląski-Czarnuchowice-Oświęcim
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim - Gromiec - Chełmek - Chełm Śląski - Czarnuchowice - Oświęcim.
Kolejna wycieczka z Cyklistami. Wstawiam jak zwykle same zdjęcia z minimalistycznymi opisami :-).
Jak zwykle zaczynamy od zbiórki w Oświęcimiu:
Ten Pan, pierwszy od lewej strony, nie jest Cyklistą...
Pałac w Bobrku. W prywatnych rękach. Remontowany od nastu, a nawet kilkudziesięciu lat. Szkoda że trwa to tak długo, bo jest naprawdę piękny. Dobrze że w ogóle coś tam się dzieje.
Obok dworku znajduje się restauracja przy której stoi samolot "Antoni" (jakiś model AN-a)
Wypiliśmy po kawie. Niektórzy wzmocnili się słodyczami. Potem ruszyliśmy przez lasy do Chełmka
W Chełmku jest zakład w którym szyją ubrania ze skór dla motocyklistów i nie tylko dla nich. Niektórzy Cykliści kupili tam futra dla swoich żon. Przynajmniej tak mówili.
Z Chełmka pojechaliśmy w kierunku Chełmu Śląskiego i nad Zbiornik Dziećkowice zwany też Zbiornikiem Imielińskim. Został on utworzony w wyrobisku będącym pozostałością obszaru dawnej eksploatacji piasków wykorzystywanych w górnictwie do celów podsadzkowych.
Po krótkim odpoczynku, ruszyliśmy dalej. Najpierw główną drogą w kierunku na Bieruń, gdzie po kilku kilometrach odbiliśmy w lewo. Bocznymi ścieżkami dotarliśmy do Czarnuchowic i następnie do Bierunia, gdzie ścieżką rowerową do "mostu cudów". Po kilkunastu minutach byliśmy już w Oświęcimiu.
- DST 55.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:25
- VAVG 16.10km/h
- VMAX 31.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
TTR Cyklista - Oświęcim-Brzescze-Wilamowice-Kęty-Przecieszyn-Oświęcim
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim-Brzeszcze-Wilamowice-Kęty-Przecieszyn-Oświęcim
Pierwszy w tym roku wyjazd z Towarzystwem Turystyki Rowerowej "Cyklista", do którego należę od 2008 r. Dla zainteresowanych strona towarzystwa.
Nie będą to jakieś super dokładne opisy wyjazdów. Może z czasem ? Zobaczymy. Chcę aby wyjazdy te doliczały się do ogólnej statystyki wyjazdów w roku. Niestety, ponieważ średnia jazdy z tą grupą oscyluje w rejonie 14 km/h, liczę się z tym że cała moja średnia prędkość ucierpi :-) Ale nic to, jeżdżę dla przyjemności.
Przedział wiekowy jest dość duży od kilkunastu lat do ponad 60-ciu. Jeździmy w soboty i niedziele, od marca/kwietnia do września/października. Wszystko zależy od pogody. W tym roku sezon rozpoczęliśmy 8 marca. Ja akurat nie dałem rady - praca. Ponadto kilka razy do roku jeździmy na dłuższe wyjazdy, kilkudniowe i dłuższe - dwu/trzytygodniowe.
Dzisiaj lajtowo, w kilka osób:
Zbiórka w parku miejskim w Brzeszczach:
W drodze do Zasola Bielańskiego:
Z Zasola Bielańskiego do Wilamowic:
Do Kęt pod górkę:
Odpoczynek w Kętach:
I już jesteśmy w Bielanach:
- DST 139.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:52
- VAVG 23.69km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 147
- HRavg 129
- Sprzęt Wycieczkowo-roboczy
- Aktywność Jazda na rowerze
Gminobranie w woj. śląskim
Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim, Bieruń, Bojszowy, Tychy, Mikołów, Łaziska Górne, Suszec, Kryry, Wisła Wielka, Strumień, Chybie, Landek, Zabrzeg, Goczałkowice Zdrój, Pszczyna, Wola, Harmęże, Pławy, Brzezinka, Oświęcim.
Postanowiłem uzupełnić listę gmin, na zaliczgmine.pl, o nowe gminy w okolicy. Ostatnio robiłem mały porządek w uaktualnianiu "zaliczonych" gmin i doszedłem do wniosku, że w tym rejonie mam małą biała plamę. Plan był ambitny (jak dla mnie) i udało mi się go zrealizować.
Po lekkim śniadaniu, wystartowałem ok. godz. 10.00. Pogoda była słoneczna, bezwietrzna, było ciepło, aż chciało się kręcić. Nie miałem sztywno ustalonej trasy. Załączyłem GPS-a i ruszyłem w kierunku płn.-zach. Nie przewidywałem wielu terenowych odcinków. Zdecydowana większość mojej drogi wyglądała tak:
Chwilę po 11.00 byłem w Tychach. Do których dotarłem krążąc po Bieruniu, Bojszowach i Świerczyńcu. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię te rejony. Centrum ominąłem od strony południowej:
i ruszyłem na Mikołów.
Droga biegła po asfalcie, po polnych i leśnych szutrach. Nawet nie wiedziałem że jest tam tak dużo terenów leśnych z taką ilością przyjemnych "szutrówek". Zawsze wydawało mi się, że rejony śląska są mało zalesione i raczej szare. Rzeczywistość bardzo mnie zaskoczyła - pozytywnie. Na pewno jeszcze tam pojadę i to nie raz.
Pogoda nadal dopisywała. Ok. 12.00 drogą boczną:
dojechałem do drogi głównej (nr44):
która, w hałasie, smrodzie spalin i olbrzymim natężeniu ruchu samochodowego, zaprowadziła mnie do Mikołowa:
W Mikołowie zatrzymałem się na dłużej. Kupiłem mapę, drożdżówki i pooglądałem centrum. Widać było, że wiosna już zaczęła się na całego. Otwierały się ogródki na zewnątrz kawiarni, ludzie łapali pierwsze ciepłe promienie słońca na ławeczkach... Znak że o zimie można mówić już w czasie przeszłym. Samo centrum bardzo ładne. Większość elewacji odnowiona, otoczenie czyste, aż żal bierze, że u mnie w Oświęcimiu nadal rynek nie ukończony a i fronty otaczających go kamienic też nie są najpiękniejsze. Pewnie w Mikołowie włodarze bardziej dbają o swoje miasto...
Po pobieżnym zwiedzeniu centrum, ruszyłem dalej w kierunku Łazisk Górnych. Teren jest łagodnie pofalowany, tak że na nudę nie można narzekać, a i widoczki trafiały się ładne. Jakość dróg też w miarę przyzwoita i ruch nie specjalnie duży, pomimo że zbliżała się godzina 14-ta. I tak "falując" sobie, dotarłem w końcu w rejon elektrowni w Łaziskach:
Kilka/kilkanaście lat temu miałem okazję zobaczyć elektrownię od środka, jak i zwiedzić Muzeum Energetyki. Zainteresowanie wynika z tego, że pracuję w pokrewnej branży, tylko na mniejszą skalę (elektrociepłownia). Niemniej kotły parowe, to moje "królestwo" :-) i wszelkie okazje do obejrzenia innych tego typu zakładów chętnie wykorzystuję (a zwiedziłem ich już kilka w Polsce) No, to koniec przechwałek, jedziemy dalej...
Ponieważ celem dzisiejszej wycieczki była "zbiórka" gmin, to zaliczyłem jeszcze gminę:
a następnie właściwy cel mojego dzisiejszego wyjazdu, gminę:
W Suszcu znajduje się bardzo ładny kościół Parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika.
Co ciekawe, w XIV w. parafia ta należała do dekanatu oświęcimskiego.
Pierwszy kościółek w Suszcu istniał w 1326 r. i był drewniany. Potem przez lata kościół dwukrotnie spłonął. Był odbudowywany w drewnie. Przez okres 30 lat (po pożarze w maju 1770 r.) w miejscu kościoła stał drewniany barak, postawiony za własne pieniądze, przez ks. prob. Osieckiego. Pełnił on funkcję budynku sakralnego. Na dzień dzisiejszy kościół jest murowany. Więcej na temat parafii i kościoła TU, skąd pochodzą powyższe informacje.
W Suszcu również, przypada połowa (około) mojego dzisiejszego dystansu. Ponieważ jadę drogami zdecydowanie bocznymi, ruch samochodowy jest praktycznie pomijalny. Mniej jest również terenów lesistych, których wcześniej była przewaga (a może ja akurat takimi drogami jechałem ?) Dużo pól, otwartych przestrzeni oraz ładnych alejek, którym uroku dodaje ciągle świecące słońce:
I tak docieram do Wisły Wielkiej a następnie Wisły Małej, gdzie z drogi nr 939, widać już Zbiornik Goczałkowicki. Robi wrażenie, tym bardziej że patrzę na niego z kierunku krótszego brzegu. Zbiornik jest szerszy w kierunku wsch.-zach.:
Zbiornik istnieje od 1956 r. i jest zasilany przez rzekę Wisłę. Pełni funkcje zbiornika wody dla ludności i zakładów przemysłowych Górnego Śląska oraz przeciwpowodziową. Pomimo, że jest dosyć duży (ok.3200 ha) to jego średnia głębokość przy standardowym poziomi wody wynosi ok. 5,5 m, a na znacznej powierzchni nie przekracza 2 m.
Jadę dalej. W Strumieniu skręcam w lewo na Chybie. Po krótkim odcinku ruchliwej drogi 939, na odcinku Wisły Wielkiej i Małej, znowu nastaje spokój. Czasami minie mnie jakieś auto. Zaczyna wiać lekki wiaterek, na całe szczęście w plecy. Jedzie się wyśmienicie. Dojeżdżam do miejscowości Landek i odbijam do Zabrzegu. Przez przypadek wjeżdżam na szlak Greenways, który będzie mi towarzyszył prawie cały czas do Oświęcimia. Prawie, bo w Zabrzegu jadąc lasem odbijam w jakąś ścieżkę i dojeżdżam do szerokiego torowiska. Zastanawiając się jak dotrzeć bezpiecznie na drugą stronę, trafiam na taką przeprawę:
Tunel jakiś czy coś podobnego. Gdyby to była noc to, pomimo że nie jestem jakoś specjalnie strachliwy, wybrałbym przeprawę bezpośrednio przez tory. Te punkty świetlne w stropie to nie są lampy tylko dziury. Za dnia jest tam może i jasno, ale nocą...
Po opuszczeniu tunelu, drogą dziurawą jak szwajcarski ser, dojeżdżam do zapory na Zbiorniku Goczałkowickim. Dzięki temu mogę zobaczyć zbiornik po raz kolejny, tylko z drugiego brzegu, z zapory:
I pomyśleć, że godzinę temu byłem tam gdzie niebo prawie łączy się z ziemią. Tam bliżej lewej strony horyzontu.
Standardowo, na koronie zapory dużo rowerzystów, rolkarzy, biegaczy i innych miłośników ruchu na powietrzu. I bardzo dobrze, że naród nie gnuśnieje w domach.
Parę łyków wody i ruszam dalej. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że od rana jadę tylko na dwóch kromkach chleba z serkiem i jednej małej drożdżówce kupionej w Mikołowie. O dziwo nie czuję głodu, poza pragnieniem które na bieżąco staram się zaspokajać.
Po zjeździe z zapory jadę w kierunku Pszczyny. Niestety ruch nasila się, i ustaje dopiero po wjechaniu do ścisłego centrum: Pałac w Pszczynie
Rynek w Pszczynie
Na rynku zatrzymałem się jak zwykle w jednej z dwóch ulubionych kawiarenek, na kawę. Tym razem bez ciastka :-). Pomimo chylącego się ku zachodowi słońca, w przykawiarnianych ogródkach siedziało dosyć sporo ludzi. Było też kilku rowerzystów, którzy tak jak ja wracali z wycieczek. Po kawie, honorowa rundka dookoła rynku i obrałem kierunek na Oświęcim. Wyjechałem główną drogą i odbiłem w lewo na szutrówkę do Miedźnej. Słońce było coraz niżej na horyzontem:
W lesie zrobiło się jeszcze ciemniej i chłodniej. Minąłem się z kilkoma takimi jak ja "niedobitkami" wracającymi z tras do domu. Na Woli musiałem już załączyć oświetlenie, bo ruch na ulicach był dosyć spory jak na tą godzinę. Wjechałem na wał wzdłuż Wisły, i jadąc Greenwaysem, kierowałem się do Pław i Brzezinki. Księżyc cały czas mi towarzyszył:
Do domu dotarłem ok. 18.30. Na liczniku wyświetliło się 139 km. Nie spodziewałem się, że będzie tego tyle. Nie czułem zmęczenia, ale też tempo i trasa nie były jakieś wybitnie męczące. Wyjazd był bardzo udany, a i przy okazji wpadło kilka niezaliczonych gmin.
Oczywiście definitywne zakończenie dnia odbyło się u kolegi Krzyśka, ale ta część dnia nie była już oficjalna.
- DST 74.00km
- Teren 38.00km
- Czas 04:47
- VAVG 15.47km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 181
- HRavg 136
- Kalorie 3450kcal
- Sprzęt Górski
- Aktywność Jazda na rowerze
Lasy wokół zamku Lipowiec
Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 2
Trasa: Oświęcim, Podolsze, Kwaczała, Rudniki, Lipowiec, Wygiełzów, Żarki, Gromiec, Oświęcim.
Wczoraj "walczyłem" z lasami wokół Libiąża, dziś przyszedł czas na zamek Lipowiec i okolice. Korzystając z utrzymującej się pięknej pogody, wyruszyłem po południu, w kierunku Wygiełzowa. Żeby nie było za łatwo i zbyt klasycznie, pojechałem trochę dookoła. Najpierw, jak zwykle :-), przez Dwory na wał wzdłuż kanału Wisły. Potem przez Las, pomiędzy stawami do Podolsza. Następnie kilka kilometrów drogą nr 950 do Jankowic, gdzie odbiłem w prawo, między domy. Po chwili asfalt się skończył i pojawiły się bardzo przyjemne drogi szutrowe. Jechałem to bliżej to dalej od koryta Wisły. Cały czas świeciło piękne wiosenne słońce. Było bezwietrznie. Standardowo, przy domostwach, pojawiały się luźno biegające burki, ale chyba z powodu wiosennego lenistwa, stopień ich agresji wynosił "0", bo nawet nie chciało im się mnie gonić.
Po kilku kilometrach odbiłem w lewo do Rozkochowa i dalej, przez główną drogę, do Kwaczały. I zaczęła się "Golgota". Na początku droga prowadziła szerokim, równym asfaltem, w miarę płasko. Potem droga się zwęziła i lekko ruszyła pod górę. Nie było źle, nawet nie musiałem specjalnie "mieszać" przerzutkami. Po kolejnych kilkuset metrach rozpoczęła się wspinaczka. Nachylenie momentami wynosiło na pewno kilkanaście procent. Na sam widok zaczęły mnie boleć nogi. Niestety trzeba było przejść na młynek i powoli ciągnąć do góry. Każdy zakręt dawał mi nadzieję, że tuz za nim teren się wypłaszczy. No cóż nadzieja matką... itd. Ale matka kocha swoje dzieci, i po wielu bólach, udało mi się wjechać na samą górę bez schodzenia z roweru.
Po drodze młoda mama pchała swoją pociechę (góra 2-3 - letnią), na małym rowerku, pod tą samą górkę. Usłyszałem tylko:
- Mama, pan...
- Widzisz, pan też jedzie na rowerku...
@%$@^!!! - pomyślałem - JEDZIE !!!!, choć nie wiem czy to była jazda. Idąc tyłem, byłbym szybszy.
Generalnie - wjechałem.
Po chwili, gdy wróciło widzenie, a młot przestał mi walić po mózgu, rozejrzałem się i pomyślałem... Warto było się tu wspinać:
Żałuję tylko że nie zrobiłem zdjęć podjazdu. Niestety musiałbym się zatrzymać, a to już dyskwalifikowało by wjazd, jako wjazd bez przerwy. Następnym razem jednak zrobię jakieś zdjęcie, bo patrząc na zdjęcia wcześniejsze może wydawać się, że jechałem pośród równinnych łąk.
Wokół jak okiem sięgnąć, piękne widoki. Zdjęcia niestety nie oddają tego.
Chwilę odpocząłem, parę łyków izotonika i czas ruszać dalej. Trasa przebiegała polnymi drogami:
Po lewej i prawej stronie cały czas super widoki. Od południa Beskidy, od północy Płaza, Bolęcin, Piła kościelecka i w oddali Chrzanów, a z przodu gdzieś tam zamek Lipowiec:
Po drodze natknąłem się na kapliczkę czy może kościółek ? Piękne, ustronne miejsce. Niestety drzwi były zamknięte:
Jechałem połączonymi szlakami żółtym i czarnym. Droga wiła się nadal między polami i łąkami. Pojawiać zaczęły się też gospodarstwa. Po kilku kilometrach pojawił się asfalt i dołączyły kolejne kolory szlaków. W końcu dotarłem do skrzyżowania z którego dróżka prowadziła już tylko na zamek Lipowiec. Rozpoczął się bardzo ładny zjazd do zamku. Cały czas wśród drzew rezerwatu. Drogę tą pokonuję kilkanaście razy w roku, i o każdej porze roku :-) Nigdy mi się nie znudzi.
Pod sam koniec, już przy murach zamku, niewielki króciutki podjazd i już jestem na dziedzińcu podzamcza:
Jestem sam. Jeszcze zbyt wczesna pora roku na duży ruch turystyczny. Jak zwykle chwilka odpoczynku i szybki zjazd do skansenu w Wygiełzowie, a dokładnie do stylowej restauracji na terenie skansenu. Jak zwykle - kawa i ciastko, tym razem szarlotka z bitą śmietaną i lodami. Do tego jeszcze kawałki pomarańczy i dużo gęstego sosu czekoladowego... Pycha ! Polecam każdemu. Posiedziałem trochę i odpocząłem. Wyjąłem mapę i zastanawiałem się gdzie by tu jeszcze pojechać, bo do zachodu słońca zostało dużo czasu. Dokończyłem kawę i ciacho. Decyzja zapadła - przez Grodzisko do Pogorzyc.
Ze skansenu wyjeżdżam na drogę 781 w kierunku Płazy. Po kilkuset metrach odbijam w lewo, w wąską asfaltówkę, a po chwili w prawo, już na leśny szlak:
Początek jak zwykle jest bardzo przyjemny. Nachylenie kilka procent, podłoże twarde i równe:
Po jakimś czasie nawierzchnia robi się bardziej luźna. Tylne koło od czasu do czasu uślizguje się, a nachylenie powiększa się. I na tym podjeździe, na jego szczycie, zaliczyłem pierwszą glebę w tym roku. Na podjeździe !! Za bardzo odchyliłem się do tyłu, nacisnąłem na pedały chcąc ominąć korzeń i przednie koło mnie nakryło:
Stało się to tak szybko, że zdążyłem wypiąć tylko jeden but, drugi (lewy) został zatrzaśnięty w pedale i rowerek mnie ładnie przykrył.
Całe szczęście prędkość prawie żadna, szlak przysypany liśćmi, lądowanie było miękkie. Mimo wszystko - wstyd...
Pozbierałem się, otrzepałem z liści, rower nie ucierpiał, ruszyłem dalej.
Robiło się płasko i po chwili byłem na szczycie (jak to szumnie brzmi) Pogórskiej:
Rozpocząłem zjazd do Pogorzyc. Początkowo drogami polnymi, potem już asfaltem ostro w dół do centrum. Od centrum znowu do góry, w kierunku Zagórza. Bardzo przyjemnie pofałdowane tereny i dobre drogi. Oczywiście po zdobyciu podjazdu, znowu ładne panoramki:
Dojeżdżam do rozwidlenia dróg:
Szybka decyzja, wybieram lewą drogę ze względu na super nawierzchnię. Prawa odnoga prowadzi chyba w kierunku Chrzanowa. Na nią też przyjdzie jeszcze czas. Ruszam ostro w dół:
Nawierzchnia jest szorstka, jakby wykonana z betonu. Widoki wokół piękne, ale muszę pilnować trasy bo nachylenie pozwala na znaczne rozpędzenie się. Przy prawie 60 km/h lekko hamuję bo nie znam drogi. Następnym razem pozwolę sobie na więcej. Lubię takie zjazdy.
Na końcu zjazdu docieram do ruchliwej drogi na Chrzanów. Skręcam w lewo i jadę do drogi 780 (Chełmek-Kraków). Po przekroczeniu jej, znowu wjeżdżam w las. Przejeżdżam obok miejsca gdzie jeszcze dwa lata temu stała budka z kiełbasą z grilla. Było też piwo, kawa, herbata, soki, słodycze itp. dobroci. Niestety została spalona. Po raz drugi zresztą. Obok pozostał parking oraz drewniane stoły i stołki. Szkoda że już jej nie ma, bo zawsze robiliśmy sobie tutaj przerwę na posiłek czy jakąś kawę i ciacho.
Kieruję się szeroką leśną aleja na Metków. Po kilkuset metrach aleja zamienia się w leśną, piaszczystą drogę. Mijam odbicie do Kubicowego Bagna, gdzie jest źródełko dobrej wody ("Panie, na tej wodzie to najlepiej rosół wychodzi. Ze swojskiej kury panie... Z takimi okami..." - uświadamiał mnie kiedyś jakiś tubylec z kilkoma butlami pełnymi "superwody" ). Nic to, kiedyś przyjdzie jeszcze czas na wodę z tego źródełka jak i ze źródełka na Bukowicy, którą minąłem dzisiaj bokiem. Zrobię sobie źródlany wyjazd :-)
Dojeżdżam do Mętkowa i skręcam w prawo w kierunku Gromca. Ponieważ mam jeszcze trochę czasu do zachodu słońca, postanawiam przejechać się jeszcze jedną ulubioną leśną drogą. Odbijam na Żarki, i następnie po lekkim podjeździe, w las. I już jadę "moją" szutrówką:
Na początku tej drogi jest takie miejsce, gdzie chciałbym mieć swój mały dom. Gdyby jeszcze człowieka było na to stać... Zawsze się tam zatrzymuję i oglądam moją "posiadłość" :-)))) Kiedyś może zrobię zdjęcie i je tu pokażę.
Drogą tą docieram do miejsca gdzie szlaki: zielony (Greenways) i czerwony, prowadzą wzdłuż Wisły, do Gromca. Dalej standard: Gromiec - kładka prze elektrowni wodnej - Dwory II - Dwory - Oświęcim. Jestem w domu.
Wycieczka super. Wiosna dopiero startuje wiec nie ma jeszcze liści na drzewach. Dzięki temu w lasach widać dalej i często można się natknąć na ciekawe miejsca. Pogoda dopisywała. Na liczniku ponad 70 km. Zmęczenie żadne. Udany dzień. Trzeba będzie to powtórzyć w większym gronie ale tym razem, jak wspomniałem, szlakiem źródełek.
Na dzień dzisiejszy musi jednak wystarczyć wieczorne źródełko chmielowe u kolegi Krzyśka ;-))
- DST 66.00km
- Teren 45.00km
- Czas 03:07
- VAVG 21.18km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- HRmax 172
- HRavg 134
- Kalorie 2450kcal
- Sprzęt Górski
- Aktywność Jazda na rowerze
Lasy Chełmek-Libiąż
Środa, 12 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0
Trasa: Oświęcim, Chełmek, Libiąż, Żarki, Gromiec, Oświęcim.
Korzystając z słonecznej pogody, postanowiłem pojeździć po rejonach których jeszcze nie spenetrowałem. Przy powrotach z lasów k. Chełmka, obiecywałem sobie pojechać ścieżką, która przy wyjeździe z lasu zawracała z powrotem. Nigdy nie miałem czasu pojechać nią. Tak więc wstając rano stwierdziłem, że dzisiaj jest ten dzień kiedy czasu mi nie braknie.
Lekki posiłek, izotonik do bidonu, baton w kieszeń i jadę. Najpierw drogą główną, której nie cierpię, do Gorzowa. Potem przez Chełmek do Dębu, gdzie odbijam z asfaltu w prawo, w las. Jadąc główną szutrówka, docieram w końcu do rozjazdu na brzegu lasu, ale tym razem nie jadę w prawo w kierunku Libiąża, tylko skręcam w lewo. Na początku jest to zwykła droga jak do pola. Potem zamienia się w ścieżkę, dalej w ślad ścieżki i w końcu docieram do dużych dzikich łąk w środku lasu. Robi się mały problem, bo pomimo górskiego roweru, ciężko będzie jechać wśród suchej i wysokiej trawy. Dostrzegam jednak dwa ledwo widoczne ślady (jak po jakimś samochodzie czy innym pojeździe), które umożliwiają jako takie przemieszczanie się do przodu. Cały czas otacza mnie wysoka trawa i mnóstwo kretowisk, które znacznie spowalniają jazdę. Męcząca jazda trwa dość długą chwilę. Trochę kluczę poszukując jak najlepszego podłoża do jazdy. Dodatkowo pojawiają się fragmenty bagniste, które ciężko jest objechać. Pokonuje je najkrótszą drogą, próbując nie spaść z roweru. Udaje mi się jakoś, ale rower jest cały oblepiony błotem i ciężki.
W końcu pomiędzy drzewami dostrzegam linię energetyczną i postanawiam przedrzeć się do niej. Po przejechaniu, znowu, przez mocno podmokły teren, udaje mi się dotrzeć do czegoś co od biedy można nazwać ścieżką. Doprowadza mnie ona do, jak przypuszczam, jakiejś drogi technicznej pod linią:
Czyszczę z grubsza rower trawą i gałęziami, nie będę przecież woził zbędnych kilogramów w postaci zaschniętego błocka. Co ciekawe, i chwalebne dla Sram-a, przerzutki działały poprawnie pomimo że praktycznie nie było ich widać spod błcka.
Ruszam dalej. Dojeżdżam do stawów Groble a następnie do Odkrywkowej Kopalni Dolomitu:
gdzie robię sobie 10 minut przerwy na oglądanie pracy kopalni.
Po króciutkim odpoczynku, ruszam dalej. Kieruję się na wschód, przynajmniej tak mi się wydaje. Generalnie - nie wiem gdzie jestem. Lubię taki stan, gdy mam przed sobą cały dzień wolny. Nie muszę myśleć o punktualnym powrocie z powodu np. pracy. Poczucie pewnego "zgubienia się" jest bardzo przyjemne i pozwala na pełną improwizację w wyborze trasy.
Tak więc, w tym moim "zagubieniu" docieram w rejon kolejnej kopalni dolomitu - Żelazowa. Obok trafiam na kapitalne ścieżki i górki. Przekonuję się, że ta moja kondycja do jazdy typowo po górzystym terenie, nie jest taka super. W płucach ogień, mięśnie nóg płoną z bólu, ale nie poddałem się. Wszystkie podjazdy zdobyte na rowerze:
Kiedy udaje mi się w końcu dojść do siebie, rozpoczynam powrót do domu. Zielonym szlakiem zjeżdżam ponownie w rejon kopalni dolomitu. Zjeżdżam po piachu. Na kołach mam założone opony 2,2". I dopiero teraz doceniam ich rozmiar i bieżnik. Na asfalcie podczas jazdy buczą jak stado szerszeni, a i opory toczenia są znaczne. Natomiast na piachu jechałem jak na skrzydłach. Praktycznie nie zapadałem się, pomimo znacznej wagi :-), niektóre zakręty udawało mi się pokonywać nawet z lekkim poślizgiem (a technicznie jestem słabym zawodnikiem). Po prostu sama radość. Niestety, wszystko co dobre, kończy się bardzo szybko. Docieram do asfaltu, którym na przemian z szutrami, docieram do Żarek. Dalej, klasycznie, lasami do Gromca. Potem kładka na kanale na Wiśle i przez Dwory do Oświęcimia.
Wypad udany. Zero problemów ze sprzętem. Stwierdziłem, że kondycja na jeżdżenie po górkach jeszcze słaba. Trzeba będzie potrenować. W najbliższym czasie planuję pojeździć jeszcze wokół zamku Lipowiec, tam też jest dużo fajnych ścieżek.